24.09.2011 Wycieczka do Wrocławia

11 października 2011 / ks. Sławomir Tupaj , Karolina Niemiec

Pod koniec września niewielka grupa pojechaliśmy na tak długo wyczekiwana wycieczkę. Za cel obraliśmy sobie jakże piękny i malowniczy Wrocław. Nie obyło się bez kłopotów (warto czasami uświadomić sobie, że w sobotę autobusy podmiejskie rzadziej kursują), na wskutek czego nasz wyjazd odbył się w okrojonym składzie. Korzystając z usług naszych PKP, wsiedliśmy do pociągu relacji Rybnik-Racibórz. Wysiedliśmy na stacji Nędza, (której nazwa była adekwatna co do stanu dworca kolejowego a może i naszych kolei...), stąd ruszyliśmy już do celu naszej wycieczki...

W samym Wrocławiu, za środek naszego transportu posłużyły nam nasze własne nogi, które były bardzo przydatne w czasie tego dnia.  Wrocław wydal nam się dużym miastem i początkowo nie wiedzieliśmy gdzie iść żeby gdzieś dojść. Jednak nasza ekipa nie dala za wygraną, katem oka dostrzegliśmy  jakże przydatny kiosk, w którym udało nam się kupić mapę owego miasta i od razu wszystko wydało nam się łatwiejsze. Korzystając z pięknej pogody, zobaczyliśmy rynek wrocławski. Zajrzeliśmy też do zabytkowych kościołów, wśród których należy przede wszystkim wymienić kościół Dominikanów pw. Św. Wojciecha, w którym znajduje się grób bł. Czesława. Mieliśmy zamiar zwiedzić także Panoramę Racławicką, niestety przekonaliśmy się – ze warto czasami dokonać rezerwacji. Okazało się, że kolejne wejście, w którym są jeszcze wolne miejsce jest o godz. 18.00, a więc o godzinie, w której już będziemy w  pociągu w drodze powrotnej. Troszeczkę zawiedzeni, postanowiliśmy kontynuować nasze zwiedzanie Wrocławia.  Nasze kroki skierowaliśmy do szczególnego miejsca tego nadodrzańskiego grodu – jakim jest Ostrów Tumski. Przechodziliśmy przez szczególny most, na którym zakochani- wyznają sobie miłość, na dowód stałości tego uczucia, do przęseł mostu przypinają kłódkę. I wreszcie przed naszymi oczami wyrasta wrocławska katedra. Udajemy się oczywiście do tej świątyni. Bardziej wytrwali wspinają się (a raczej wjeżdżają) na wieżę, z której rozpościera się rozległa panorama Wrocławia. Powrót do domu był wyczerpujący- bieg na pociąg, szukanie miejsca w jednym wagonie i w końcu wyczekany odpoczynek. Podróż minęła szybko, a to z uwagi na to, że wielu z nas na trasie zapadło w słodką drzemkę

Podsumowując: warto było, i chociaż nie obyło się bez przygód, to wszyscy chyba zadowoleni. Niektórzy nawet złożyli ustne deklaracje na kolejny wyjazd. Kto nie był niech żałuje!