Relacja z wycieczki do Gór Stołowych (07-10.06.2012r.)

17 czerwca 2012 / ks. Sławomir Tupaj

W dniach od 7-10.06 br., ministranci uczestniczyli w wycieczce do Kotliny Kłodzkiej. Zapraszamy naszych internautów do odbycia wraz z nami sentymentalnej podróży w te miejsce, które odwiedziliśmy niespełna tydzień temu...

Góry Stołowe

W uroczystość Bożego Ciała, o godz. 13.45 wyruszyliśmy z Boguszowic w kierunku Złotego Stoku. Tam czekała na nas pierwsza atrakcja: zwiedzanie kopalni złota. Każdy z nas w tym czasie mógł poczuć się jak prawdziwy odkrywca złota. W programie pobytu w kopalni było płukanie złota, wybicie pamiątkowej monety no i przede wszystkim zejście do samej   kopalni. Pan przewodnik w humorystyczny i ciekawy sposób przedstawił nam skomplikowany proces wydobywania złota. Mogliśmy także zobaczyć największy podziemny wodospad. 
Z kopalni na zewnątrz wyjechaliśmy specjalnymi wagonikami.

Przed nami dalszy ciąg podróży – do naszej bazy wypadowej - o wdzięcznej nazwie Pasterka.  Kiedy wreszcie osiągnęliśmy cel naszej podróży przekonaliśmy się, że dotarliśmy do pięknej okolicy otoczonej lasami i górami. W ośrodku caritasu archidiecezji wrocławskiej, czekali już na nas gospodarze z ciepłym posiłkiem. Po obiadokolacji nastąpiło zakwaterowanie i modlitwa wieczorna. Pełni nadziei, że pogoda jutro dopisze, udaliśmy się na nocny spoczynek.

08.06.12 – piątek

Pogoda dnia dzisiejszego była niepewna. Postanowiliśmy jednak zaryzykować.  Po raz kolejny okazało się, że prognozy na szczęście bywają tylko prognozami. Zaufaliśmy Bożej Opatrzności. Po Mszy świętej i śniadaniu, wyruszyliśmy w góry.  Celem naszej wędrówki był Szczeliniec Wielki. Jak przystało na wielkich zdobywców, nie wystraszyliśmy się stromych podejść. Po jakimś czasie znaleźliśmy się w schronisku, na najwyższym szczycie Gór Stołowych. Tam czas na upragniony odpoczynek i oczywiście na kupno pamiątek. Kiedy już zregenerowaliśmy  nasze siły – ruszamy dalej. Obchodząc schronisko wyruszamy na bardzo ciekawy szlak wiodący przez skalne labirynty Szczelińca. Uruchamiamy wyobraźnię, przechodzimy bowiem obok „wyrzeźbionych” przez naturę skał,  które mają swoje oryginalne nazwy. Co jakiś czas wchodzimy w skalne cieśniny, oddzielone wysokimi ścianami skał. Po drodze, ze specjalnych platform widokowych, można podziwiać rozległe krajobrazy. Wędrówka labiryntami Szczelińca była z pewnością niezwykłą lekcją przyrody. Pełni wrażeń schodzimy do Karłowa. Tam odpoczynek i przerwa na posiłek. Stamtąd udajemy się już szlakiem wiodącym przez łąki ( z widokiem na Wielki Szczeliniec) do Pasterki.  Emocje, jakie nam dziś towarzyszyły nie  wynikały jedynie z tego co zobaczyliśmy. O godz. 17.30 zasiedliśmy przed telewizorem, aby oglądać historyczne wydarzenie – otwarcie ME w Piłce nożnej, które jak wiemy, odbywają się także w naszej ojczyźnie.  Po krótkiej ceremonii otwarcia nastąpił mecz Polska – Grecja.  Niektórzy ministranci zabrali na tę okoliczność zestaw kibica, (odsyłamy do zdjęć). Po meczu zebraliśmy się w kaplicy na modlitwie wieczornej. Dziękowaliśmy Bogu, za przeżyty dzień, za sprzyjającą pogodą. I w taki to oto zakończyliśmy kolejny dzień pobyty w Kotlinie Kłodzkiej.

 

09.06.12 – sobota

Rankiem – plan jak zawsze: Eucharystia i śniadanie. Dziś także kończymy nasz pobyt w Pasterce. Pakujemy więc nasze bagaże, żegnamy się z gospodarzami i tą urokliwą miejscowością.  Dziś ciąg dalszy atrakcji. Listę tę rozpoczyna rezerwat Błędne Skały. Stał się on dla nas niezłą lekcją gimnastyki. Wędrując ciasnymi korytarzami skał, co jakiś czas trzeba było wciągać brzuch, to schylać głowę. Na szczęście nikt nie utknął i w komplecie znaleźliśmy się w autokarze.  Jeszcze nie zdążyliśmy ochłonąć jednych z wrażeń, a tu przed nami Kudowa-Czermna, słynąca z oryginalnej kaplicy. Na czym  polegała jej oryginalność? Przekonaliśmy się kiedy weszliśmy do jej wnętrza. Oto zobaczyliśmy kaplicę, której ściany były wypełnione ludzkim czaszkami, piszczelami. Siostra zakonna przybliżyła nam historię tego miejsca.  Oswojeni  niecodziennym widokiem, zrodziła się w nas refleksja nad przemijalnością człowieka….

            Kolejnym miejscem, które dziś zobaczyliśmy było sanktuarium maryjne wraz z kalwarią w Wambierzycach, nazywane często Dolnośląską Jerozolimą. Matce Bożej Królowej Rodzin, powierzyliśmy nasze sprawy. Po chwili odpoczynku wyruszyliśmy jeszcze na wzgórze kalwaryjskie. Tam o godz. 15.00 odśpiewaliśmy koronkę do Miłosierdzia Bożego.  Ze wzgórza roztaczał się piękny widok na sanktuarium i  okolicę. O 16.00 opuszczamy Wambierzyce, aby udać się wreszcie do ostatniej naszej bazy wypadowej, którą jest Różanka. Po drodze możemy podziwiać okoliczne szczyty, z dominującym Śnieżnikem. Na trasie naszego przejazdu, można również dostrzec górę Igliczną z sanktuarium Matki Bożej Przyczyny naszej Radości, które w dniu jutrzejszym mamy zamiar zwiedzić. Dotarliśmy wreszcie do Różanki. Naszym miejscem noclegowym jest tutejsze probostwo. Warunki trudne – ale co to dla nas? Daliśmy radę.

Po kolacji, zebraliśmy się wspólnie aby dokonać podsumowania dnia. Zgromadził nas jeszcze jeden powód. Dziś Kacper obchodził swoją kolejną rocznicę urodzin. Odśpiewaliśmy „sto lat”. O tym jak bardzo cennym darem jest życie, przekonał się nasz solenizant w momencie 15-krotnego podrzucania, na szczęście obyło się bez straty w ludziach.

 

10.06.2012 – niedziela

Przywitało nas słońce i wydawało się że będzie tak przez cały dzień. Rano uczestniczyliśmy we Mszy świętej sprawowanej w tutejszym zabytkowym kościele. Następnie śniadanie, pakowanie i wyjazd.  Zatrzymaliśmy się w Międzygórzu.  Pierwszą atrakcją dnia dzisiejszego był wodospad Wilczki – podobno największy w Sudetach.   Dotarcie do tego wodospadu wiązało się z pokonaniem wielu skalnych schodków. Daliśmy i radę!!! Po pokonaniu kilkudziesięciu  chwilę podziwialiśmy wodospad w całej jego okazałości. Po chwili odpoczynku idziemy dalej. Celem naszej wędrówki jest góra Igliczna z sanktuarium maryjnym.  Uff, jest bardzo stromo. Wreszcie po wylaniu siódmych potów docieramy do ogrodu bajek. W tym miejscu przewidziana jest dłuższa przerwa. Niektórzy z nas odpoczywają, inni zaś przenoszą się w świat bajek, rozpoznając w ogrodzie różne postaci: Reksia, Koziołka Matołka, Kubusia Puchatka...

(Widok na górę Igliczną z sanktuarium maryjnym) 

Jednak trzeba się pożegnać ze światem bajek i iść dalej- wracamy do „realu” Przed nami jeszcze ok. 25   minut wędrowania.  O tym, że jesteśmy już naprawdę blisko sanktuarium informują nas dzwony, które obwieszczały światu Mszę świętą. Jeszcze troszkę wysiłku. I wreszcie wychodzimy na asfaltową drogę. Przed naszymi oczami ukazuje się malutki kościółek, w  którym przechowywana jest łaskami słynąca figura Maryi z dzieciątkiem –  Maryi śnieżnej.  Lokalizacja sanktuarium sprzyja modlitwie i wyciszeniu. 

Z góry Iglicznej rozpościera się rozległa panorama na Śnieżnik i inne pasma górskie Kotliny Kłodzkiej. Natychmiast udajemy się do świątyni, aby Matce Bożej powierzyć wszystkie nasze sprawy.  Tutaj także zasłużony czas na odpoczynek. Do Międzygórza wracamy zielonym szlakiem, który pokrywa się przez jakiś czas z dróżkami kalwaryjskimi. Deszcz, który ciągle nas omijał, tutaj niestety nas dopadł i wydawało się, że chce nadrobić swoje kilkudniowe zaległości względem nas Na domiar tego wszystkiego zejście było bardzo strome, na szczęście nikomu nic się nie stało. Przemoczeni docieramy do autokaru. Szybkie przebieranie się i w drogę. Przed nami ostatni punkt programu, do którego musieliśmy dostosować nasz czas pobytu  w tej okolicy – jaskinia niedźwiedzia.  Spóźnieni dotarliśmy do jaskini. I choć przepadła nasza rezerwacja, dzięki uprzejmości tutejszych pracowników, udało się zrealizować ten z pewnością dla nas najważniejszy punkt program. W jaskini podziwiliśmy piękno tego tajemniczego i krasowego świata.  Pełni wrażeń wróciliśmy do autokaru.  Naszą radość zakłóciła niestety choroba jednego z ministrantów. W ostateczności skończyło się na wielkim stresie ks. opiekuna. Bohaterstwem zaś i zachowaniem „zimnej krwi” - wykazał się Tymek, za co niezmiernie mu dziękuję.

   Po wielkich przeżyciach (jakże zróżnicowanych pod względem emocjonalnym), wracamy wreszcie do domu. O godz. 21.30 jesteśmy na miejscu. I w taki to oto sposób kolejna wycieczka ministrancka przeszła do historii.